Pokazaliśmy dziś charakter pokonując w Kwidzynie Suprę 2:3 (1:1).
Na mecz udaliśmy się tylko w 12 osobowym składzie, ale do tego jeśli chodzi o mecze wyjazdowe już się przyzwyczajamy.
Początek nie ułożył się dla nas pomyślnie, bo już po kwadransie przegrywaliśmy 1:0. Gospodarze cieszyli się z niego niecałe 3 min, bo centro-strzał Górskiego po uderzeniu głową na gola zamienił Mierzwa.
Mimo, że to Supra prowadziła grę i była częściej przy piłce to chyba my stworzyliśmy dwie najgroźniejsze okazję do podwyższenia, ale mylili się Górski i Popielarz.
W drugiej części działo się więcej. Obraz gry nie uległ zmianie, gospodarze grali my staraliśmy się przeszkadzać i kontrować. W 53 min długą piłkę od Sasa, przedłużył Popielarz, a Mierzwa po raz drugi trafia do sitaki Supry - dla "Maria" to już 8 trafienie w tej rundzie.
Tym razem my nie utrzymaliśmy prowadzenia zbyt długo, bo po minucie było już 2:2.
Remis utrzymywał się 60 min. Świetne dośrodkowanie z rzutu wolnego Sebastian Szablewski zamknął Paweł Studziński i zrobiło się 2:3.
Chwilę później z powodu kontuzji boisko opuścił nasz kapitan, a na placu pojawił się Grzegorz Wieciech. Plan na zmianę był inny bo trzech innych zawodników prosiło o zmianę - ale jak się jedzie w 12....
Najlepszą okazję do podwyższenia zmarnowaliśmy w 72 min. Zawodnik gospodarzy za obronę ręką wyleciał z boiska, a do rzutu karnego podszedł Mateusz Suma, który w poprzednich dwóch spotkaniach się nie mylił. Tym razem strzał w środek wyczuł golkiper Supry i wynik się nie zmienił. Ale i tak "szacun" że mimo choroby pojechał i zagrał.
Końcówka to już obrona wyniku z naszej strony, ale 2 czy 3 razy lepiej wykonując ostatnie zagranie mogliśmy podwyższyć wynik. Gospodarze atakowali do końca, najgroźniejsi byli po stałych fragmentach gry, ale dziś świetne spotkanie rozegraliśmy w defensywie co ostatnio było naszą bolączką.
Cieszą 3 oczka, które wynoszą nas na pozycję vicelidera (Rodło mecz mniej), a wywalczone w taki sposób znacznie poprawiają nastroje w drużynie.
Szkoda tylko, że gospodarzom trudno było się pogodzić z porażką, winiąc za taki stan rzeczy arbitra.
Dziwnę także, że w około 38 tyś. mieście na spotkanie jednej z dwóch piłkarskich drużyn przychodzi tylko tak mała garstka kibiców.
Ale to już nie nasze problemy. My "liżemy rany" i szykujemy się na kolejne spotkanie, które wspólnie z WKS Lignowy Szlacheckie przełożyliśmy ze środy na NIEDZILĘ godz. 13:00.